Wczesna pobudka, o 7. śniadanie -dwie herbaty, anyzkowa bułeczka z masłem i dżemem. i o 8.ruszamy. Jeszcze przed hotelem zakupujemy pamiątkowe zdjęcia zrobione przez miejscowego fotografa podczas wczorajszego spaceru po feskiej medynie i ruszamy.
Mamy około 360 km do Erfouf na południu Maroka.
Po godzinie jazdy jesteśmy w Ifrane - marokańskim zimowym kurorcie w stylu alpejskim, więc nietypowym dla Maroka. Zatrzymujemy się na herbatę (przynajmniej ja); w restauracji kręci się zadbany popielaty kotek, zaczepia nas.
Jedziemy przez region słynący z cedrowych lasów - cedry to piękne, okazałe i ogromne drzewa (rosną do wysokości nawet 60 m). W którymś miejscu opuszczamy autokar, by zażyć spaceru. Mijamy skromny straganik gdzie miejscowy sprzedaje różne wyroby - K. kupuje piękną w swej prostocie kamienną rzeźbę.
Jedziemy dalej. Rozległe przestrzenie dookoła. Widać w dali łagodne zbocza gór.
Mijamy stada owiec(beżowe z czarnymi pyszczkami), później także stada czarnych kóz.
jest to biedniejszy region kraju - główne zajęcie ludności to pasterstwo, zbieractwo.
Po 12. zatrzymujemy się w okolicy miasteczka Midelt położonego między Atlasem Średnim a Atlasem Wysokim. Przy malowniczym przydrożnym hoteliku Kasbah Amasa z restauracją – całość w marokańskim stylu.
Po drugiej stronie drogi – sklepik z mnóstwem minerałów, różnych skamielin itp. Około 10 letni ładny chłopczyk stoi przed sklepem i prezentuje kamienie. Ponieważ nie mogę nic kupić ofiaruję chłopcu kolorowy długopis, on w zamian – ku mojemu zaskoczeniu – daje mi kawałek kryształu górskiego. Taka wymiana upominków.
W restauracji zjadam zupę jarzynową i jedziemy dalej.
Po godzinie jazdy docieramy w rejon rzeki Ziz. Widać uprawy, gdzieniegdzie palmy.
Około 15. docieramy do przełomów Ziz. Rzeka ma kolor brunatnopomarańczowy, wokoło wznoszą się surowe, skaliste góry o rdzawej barwie. Wysiadamy z autokaru i na piechotę przechodzimy Tunel Zaabal/ Tunel Legionistów zbudowany przez Francuzów około 1930 r.
W dalszej drodze zatrzymujemy się jeszcze trzy razy – na drugim postoju podziwiamy szeroka zieloną dolinę z uprawami palm daktylowych – to dolina Tafilalt.
Około 18. docieramy do Erfoud.
Hotelik Salam przywodzi na myśl jakąś rezydencję – ma kilka rozgałęzień, dziedzińce z palmami, długie balkony od strony dziedzińców ( z nich wejścia do pokoi) i nawet basen. O 20. kolacja – harira, makaron, ryba, jarzyny a na deser – melon. Celebrujemy posiłek dość długo.