O 18.30 dobijamy do Dese - miejsca naszego noclegu.
Niespodzianka bardzo niemiła - brak wody. A my wszyscy od stóp do głów pokryci grubą warstwą kurzu. Nie mam odwagi użyć wody z wiadra do mycia - więc dokonuję "ablucji" wodą mineralną i mokrymi chusteczkami kosmetycznymi. Ale to raczej kiepskie mycie.
Na dodatek - mamy znowu podwójne (czytaj: za wąskie) łóżko.
O 20. spotkanie z grupą, niektórzy zamawiają jedzenia - ja tylko marzę o kilku herbatach
i po godzinie idziemy spać.