Nad ranem ( a może nocą?) okazało się, że jest woda - kapie, ale jest.
Więc udało się umyć przed dalszą długą drogą - ponad 450 km - 11 godzin samej jazdy (plus postoje na picie, jedzenie, siku).
Ruszamy o godz. 6.
Po godzinie z hakiem jesteśmy w Kombolczy - "Hikma Cafe" - to bardzo miłe miejsce; więc zamawiam espresso i ciacha (drozdżowe czy podobne do drożdżowych), a ponieważ kawa okazuje się świetna - więc jeszcze herbatę (bo ciągle chce się pić!) i sok. Po prostu uczta Lukullusa!
Okazuje się na tarasie kafejki - że nie tylko my ucztujemy. Stado prześlicznych żółtych ptaszków (wielkości mniej więcej naszych wróbli) także się raczy ...resztkami z talerzyków pozostawionych przez klientów kafejki. To naprawdę uroczy widok!
O 8. ruszamy w drogę do Bati. Droga jakby lepsza, mniej wyboista.