Geoblog.pl    basica    Podróże    E t i o p i a 2008    Hotel Taitu i ostatnia noc w Etiopii
Zwiń mapę
2008
12
kwi

Hotel Taitu i ostatnia noc w Etiopii

 
Etiopia
Etiopia, Addis Abeba
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9209 km
 
Wczesna pobudka. Chłodny (po wczorajszej ulewie?) poranek.
Ból (postrzałowy?) lewego barku. Czyżby mnie zawiało? Okno było otwarte na noc.
7 - śniadanie kontynentalne za 35 birrów (chyba mój najdroższy posiłek - SIC! - w Etiopii);
bułeczki, dżem, kawa. Nie jestem w stanie zjeść. Akurat nadchodzą panowie - proponuję im kontynuację mojego jedzonka - skorzystają.
8 - ruszamy do Addis.
Po pół godzinie - widać jeziora Doliny Ryftowej - Shala, Abiyata (po lewej stronie drogi) i Langano (po prawej). Około 9 mijamy stado wielbłądów; poźniej - tunele szklarniowe - hodowla kwiatów na eksport. Mijamy miejscowości Bulbula, Adami Tulu, Ziway - miasteczko i jezioro o tej samej nazwie.
10.30 - Mojo - rozwidlenie dróg w kierunku Addis (ponad 70 km)oraz Nazreth.
10.50 Debre Zeit - restauracja nad jeziorem Bishoftu (w kraterze). Postój - jestem w stanie wypić tylko sok i zażywam jakieś piguły przeciwbólowe (od S.). Ból barku przeokropny.
Po godzinie jedziemy dalej i około 13 - jesteśmy w Addis. Mijamy plac Meskel (Krzyżą) - główny plac miasta, potem Churchill Road - Parlament, dworzec kolejowy i po 13 docieramy do naszego Taitu hotel.
Żegnamy kierowców jeepów - sprawili się świetnie podczas wyczerpujących "wojaży" po bezdrożach Etiopii.
O 15.30 ruszmy wszyscy do sklepiku z dobrą etiopską kawą. Wybór spory a i sklepik wygląda całkiem... światowo i klimatycznie.
Całe ramię, bark i przyległości bolą coraz bardziej i z przykrością muszę zrezygnować z wyprawy na Mercato. Nie będzie - niestety- afykańskich pamiątek. Szukam długo i wytrwale jakiejś kafejki internetowej z której mogłabym tanio (przez skype'a) zadzwonić do domu. Nie udaje się telefon, wysyłam więc tylko e-maila do bratówki.
Z bólu jestem półprzytomna i tak docieram do hotelu.
Piguły przeciwbólowe nic nie pomagają. Zgroza.
Idziemy o 18.30 do hotelowej restauracji. Zamawiamy chicken-soup żeby coś zjeść, ale nie obciążać żołądka. Wieczorem - spotkanie całej grupy.
Około 22 po gorącym tuszu (łazienka spora, na korytarzu) - spać.

13 IV niedziela
Wstajemy o 4. Jeszcze ciemno. O 5 ruszamy na lotnisko.
Tam - wszystko pozamykane. Szukam wytrwale sklepiku z CD - za resztkę birrów chcę kupić jakieś płyty z etiopską muzyką. Cudem mi się udaje w dopiero co otwieranym sklepiku z pamiątkami. Trzy płytki CD z muzyką współczesną za resztę czyli 180 birrów i 2 dolary. Jestem usatysfakcjonowana.
6.45 - wejściem 5A do odprawy i samolotu. Sporo pasażerów.
7.40 startujemy.
Żal opuszczać ten magiczny kraj. Cóż - niestety - nasz los - to rozstania i powroty.
Lecimy na wysokości około 10 tysięcy km, na zewnątrz minus 45 stopni.
Śniadanie - sandwich, tomato juice plus malarone i ketonal na deser.


 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (12)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
basica
Baska Bor...ska
zwiedziła 13% świata (26 państw)
Zasoby: 291 wpisów291 25 komentarzy25 1809 zdjęć1809 25 plików multimedialnych25