Wieczór w Istanbule

14.30 ladowanie w Istanbule.
Pochmurno.
Załatwianie formalności z liniami lotniczymi. Ponieważ lot do Warszawy dopiero jutro - chodzi o to, by załatwić hotel ale w centrum. Chcemy przy okazji zwiedzić miasto.
Udaje się. O 16 ruszamy autokarem linii lotniczych do centrum. Spory ruch i korki, ale po ponad godzinie jesteśmy w eleganckim hotelu Grand Yavuz. Szok cywilizacyjny po Etiopii. Dwa duże łoża, wspaniała łazienka. Widok z okna na dachy miasta i morze. Cudownie!
Mamy godzinę czasu na odpoczynek i ruszamy w miasto.
Jestem tu po raz pierwszy i jestem wręcz oczarowana - widokami, rabatami z masą kwitnących kolorowo kwiatów (mnóstwo tulipanów), zabytkami i atmosferą. Kolorowe knajpki, sklepiki z niezliczoną ilością różnych pamiątek zapraszają i kuszą.
Wymieniam 10 dolarów na 12,50 lirów tureckich. Chcemy spróbować prawdziwego kebabu - jest pyszny. Koło moich nóg kręci się upasiony kotek.
Za resztę pieniędzy (i drobne od J.) kupuję wodę i parę podstawek ceramicznych. Symbolicznie - żeby chociaż drobiażdżek przypominał miłe chwile tu spędzone. Około 21.30 - już w hotelu. Ketonal - konieczny.

14 IV poniedziałek
O 7 - śniadanie w hotelu. obfitość żarełka. Jem skromnie - serek, pomidor, oliwki, mała bułeczka. Herbatka miętowa i ohydnie słodki sok pomarańczowy (miałam nadzieję, że to będzie odświeżający cytrus!).
8 - ruszamy na lotnisko.
Bardzo długa odprawa(i mnóstwo podróżnych) do wejścia nr 222 do samolotu.
Ból mnie chyba pokochał i nie chce porzucić (mimo różnych środków).
11.35 start lot TK1765. Godzina lotu zaledwie.
Na lunch biorę pastę(czyli makaron), sok pomidorowy + 2 tabletki przeciwbólowe. Jedna nic nie pomaga; druga nawiasem - takoż.

Zdjęcia (10)

Komentarze (0)