Rano - niemiła niespodzianka. Brak wody.
Na śniadanie jem bułę zapijając mineralną. A w kafejce - espresso.
Przechadzka po mieście - odwiedzamy kościółek.
Po 10 wyjazd . Mamy do przejechania ponad 300 km.
Między 13 a 14 - przymusowy postój. Ruch zatrzymany przez policje/wojsko(?).
Okazuje się, że wydarzył się tragiczny wypadek - jakiś samochód śmiertelnie potrącił człowieka i najprawdopodobniej odjechał. Zbulwersowani mieszkańcy zaczęli w odwecie atakować inne przejeżdżające samochody, trzy uszkodzono. Stąd uzbrojeni wojskowi pilnujący porządku na drodze; tłum mieszkańców. Trudno dziwić się, że taka reakcja.
Po 15 robimy krótki postój przy drodze - piękne widoki, które chce się uwiecznić.
O 17.30 docieramy do znanego nam już hotelu w Awash.