18.30 Tanger - hotel Chellah.
Wygłodniali czekamy na zaserwowanie kolacji. Wreszcie coś marokańskiego - tajine czyli wołowe mięso długo duszone z różnościami - tu dominują wędzone śliwki. Potrawa podana jest na glinianym talerzu pod stożkową również ceramiczną pokrywką. Smakuje doskonale.
Po kolacji - spacer w okolicy, potem chwile nad hotelowym basenem. Grasuje tu płochliwa kocia rodzinka - kotki - oczywiście drobne i chudziutkie. Bardzo żałuję, że nie mam dla nich nic do skonsumowania.
Około północy idziemy spać - po pełnym wrażeń dniu udaje się zasnąć mimo gwaru - naprzeciw naszych okien trwa jakiś mecz.