Pobudka o 5. Ruszamy przed 7.Znów czeka nas długa, uciążliwa droga - wprawdzie
t y l ko około 250 km, ale okaże się, że jazda potrwa ponad 10 godzin.
Droga - istny koszmar - chmury pyłu, trzęsie jak diabli - droga w trakcie budowy.
Poruszamy się bardzo wolno. Wokoło niemal pustkowie. I tak przez kilka godzin.
13.30 - Weldiya - przerwa na lunch w pustej restauracji, przypominającej lata komuny i takież lokale. Zamawiam zupę pomidorową - bo obfitszego posiłku nie dam rady zjeść.
Za to kupuję jakieś owoce - bez owoców nie umiem egzystować, a w Etiopii kupno owoców
wcale nie jest takie łatwe.
Po 14. ruszamy dalej - droga bita, kurz, "trzęsionka" - bez zmian.
17.30 dobijamy do Hayk - miasta w pobliżu jeziora o tej samej nazwie. Postój na picie - piję pierwszą kawę od rana.
Po kwadransie ruszamy w dalszą drogę. Dalszy ciąg działań pod tytułem "droga w budowie".