Konso - to dość spore miasteczko, przez które przejeżdżamy.
Jakiś targ, bo tłoczno i widać mnóstwo "Łowiczanek" - kobiet w charakterystycznych lekko bufiastych spódnicach w wąskie kolorowe paseczki.
Spieszno nam do Arba Minch, droga daleka - więc bez postoju.
Podziwiamy w drodze piękne chmury. W którymś momencie po prawej stronie widać tęczę.